środa, 24 maja 2017

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. (czyli na północ)

Nigdy wcześniej nie trafiłem do Włoch. W tym roku plany poukładały się tak, że zaliczyliśmy od razu dwie wizyty w słonecznej Italii. Dzisiejszy post to krótka relacja z kwietniowej wizyty w Rzymie. Karolina wybrała się na Way Up North Rome - 2017, co dla mnie było okazją na niezbyt staranne, dwudniowe zwiedzanie Wiecznego Miasta. Jak zwykle uniknąłem większość zabytków plącząc się bez ładu i składu po zupełnie przypadkowych ulicach. (czyli nic nowego :) )
Rzym z pewnością nie jest miastem idealnym, nie jest też miastem czystym. Na pewno natomiast jest miastem z duszą. Jest miastem z historią i czuć to na każdym kroku. Jednolite budownictwo, brak wystających ponad miasto wieżowców, punkty usługowe, restauracje a nawet warsztaty poutykane w każdej możliwej nawet najbardziej miniaturowej powierzchni, tworzą niesamowity, niepowtarzalny klimat. Nie wiem czy jest to miasto w którym mógłbym zamieszkać, ale z pewnością mógłbym tam wrócić. Szczególnie, ze kawa w Rzymie wszędzie smakuje świetnie. :)

W ramach eksperymentu i ćwiczenia do Stolicy Włoch zabrałem wyłącznie manualne obiektywy m42(pentacon 50mm, pentacon 200mm oraz power 35mm) oraz Lens Baby - Sweet 35.

Ostatnie dwa zdjęcia zrobiła Karolina, albowiem siedziała od okna. :)

 

niedziela, 17 lipca 2016

Lasy w Słoikach

Trafiliśmy ostatnio do miejsca zaiste magicznego.
Miejsca gdzie lasy rosną w słoikach, butlach, buteleczkach, gąsiorach.
Przepiękne kompozycje żywych drzewek, mchów, kamieni, ziemi i innych rzeczy zamknięte w miniaturowe samowystarczalne ekosystemy. Nie da się tego opisać słowami, więc mimo niesprzyjających warunków próbowałem złapać te wrażenia na karcie CF.
Panie i Panowie, dzień otwarty w Forest Forever.
 

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Z powrotem w Berlinie - post odgrzewany

Z okazji różnych rewolucji sprzętowych a co za nimi idzie również robienia porządków i grzebania po folderach, zorientowałem się, że całkowicie przegapiłem druga wyprawę do Berlina. Za pierwszym razem odwiedziliśmy to miasto dla Diane Arbus i wystawy jej pracy, za drugim razem powodem był Martin Schoeller. Tak jakoś wyszło, ze Berlin stał się dla nas miastem wystaw :) Przyznam z resztą, że bardzo tę metropolie lubię. Tak więc specjalnie dla was Berlin część druga, tym razem także nocą.

 

niedziela, 1 listopada 2015

Dzień Zadumy

1 listopada.
Święto Zmarłych.
Dzień zadumy nad bliskimi osobami, które odeszły.
Cóż, nie lubię dumać na komendę. Nie przepadam również nad dumaniem na zatłoczonych cmentarzach. Taka grupowa, komercyjna zaduma to coś zupełnie nie dla mnie. Mogłem się dziś za to zadumać nad zjawiskowym zachodem słońca, nad horyzontem stojącym w płomieniach i nad cmentarzem rozświetlonym tysiącem światełek. Mam nadzieję, że też miło spędziliście ten dzień.
 

wtorek, 28 lipca 2015

Dzień ćwiczeń manualnych.

Nie jestem (jeszcze) analogowy. Choć fotografia analogowa zawsze mnie pociągała, zabawę z fotografią zaczynałem jednak już w epoce cyfrowej. Mam poważne plany na zajęcie się analogiem (szczególnie mokrym kolodionem), ale na razie odsunięte są w czasie do nie wiadomo kiedy :) Na razie więc używam półśrodków, czyli lubię się bawić różnego rodzaju manualnymi szkłami. W ostatnią niedzielę miałem okazję przytulić się na chwilę do "króla bokehów", czyli Heliosa 85 f 1.5 i już wiem, że muszę kiedyś mieć coś takiego! Obsługa jest nieco dziwaczna, a pierścień ostrości ma bardzo długi skok, ale plastyka obrazu jest niesamowita. No i ten bokeh :) Kilka klatek zrobionych lens baby, a więc cały dzień poświęcony na doskonalenie ręcznego ostrzenia :) Specjalnie dla Ryszarda, który udostępnił mi Heliosa czarno białe fotki obrobione "presetem typu wpierdol" (Rysio TM) Smacznego.

piątek, 24 lipca 2015

W cieniu palm.

Tym razem przerwę tradycję, zgodnie z którą powinienem opublikować post z tegorocznych wakacji, tuż przed następnymi :) Przed wami więc widziana moim subiektywnym okiem relacja z krótkiego pobytu w Grecji. Tym razem nietypowo jechaliśmy z zamiarem bardzo stacjonarnego wypoczynku. Aparat więc przez większość czasu leżał grzecznie w pokoju hotelowym, kiedy my na plaży w cieniu palm nadrabialiśmy zaległości czytelnicze :) Jeden dzień jednakże poświęciliśmy na pobieżne zwiedzenie wyspy Korfu. Chyba pierwszy raz wybrałem się aż tak daleko na południe i teraz już wiem po co istnieje sjesta, oraz dlaczego Grecy mają opinię leniwych. W temperaturach, które panują tam w środku sezonu wakacyjnego funkcjonować (wedle naszej opinii) da się tylko w cieniu i nie dalej niż 15 metrów od linii brzegowej. Dopóki leżysz na plaży i w każdej chwili możesz wejść do morza - jest super. Kilka razy wieczorem, kiedy temperatura spadała do jedynych 30 stopni, przespacerowaliśmy się z aparatem po okolicy, specjalnie po to, żebyście mogli obejrzeć te zdjęcia. Miłego oglądania więc :) Wylot o trzeciej czterdzieści coś nieźle dał nam w kość. ale widoki z góry jak zwykle zachwycające :)
 

W Grecji oczywiście zaatakował nas upał, mimo godziny 7 rano. Upał i wszechobecne koty.
 

Oprócz upałów i kotów Grecja składa się z malowniczości, nieco zapuszczonych małych miejscowości, masy opuszczonych budynków, oraz charakterystycznych i fantastycznych miasteczek. Tutaj na zdjęciach stolica wyspy Korfu, czyli Korfu Town, zwane też Kerkyrą. Dalej poglądowy objazd po wyspie, podczas którego obowiązkowo się zgubiliśmy. Zawsze się gubimy na wyjazdach, tym razem pomogły nam fantastyczne greckie drogi, zupełnie nieoznaczone, na dodatek czasem trudne do odróżnienia od zwykłych wjazdów na posesję.
 

Smutno było wracać z tak relaksującego odpoczynku, co może nieco tłumaczyć melancholię bijącą z ostatnich kadrów :)